literature

(APH) Skradziony pamietnik

Deviation Actions

Emo0Girl's avatar
By
Published:
877 Views

Literature Text

Marzenia to czasem za dużo...
Pragniesz odmiany?
Przeczytaj fragment ze skradzionego pamiętnika takiego „szczęśliwca”...


20 października
Po przekroczeniu granicy Szwajcarskiej mieliśmy problem z odnalezieniem trasy do Grindelwaldu. Ostatecznie, ten francuski dupek wygrzebał w moich rzeczach GPS od Ludwiga, jak zawsze uważa się za ważniaka. Braciszek przecenia możliwości tego urządzenia, przez to omal nie wylądowaliśmy w rzece, bo poprowadził nas nieistniejącą autostradą. Musieliśmy uspokajać wkurzonego Włocha, nie wiem czemu Antonio wziął go ze sobą.

21 października
Wprowadziliśmy się w końcu do prywatnego domku Szwajcarii, jakim cudem on go przede mną ukrył, budynek jest niesamowity, a uważałem go za totalnego skąpca. Oczywiście pozwolił nam tu mieszkać w zamian za podpisanie kilkuset paragrafów, zgodziłem się na to pod namową kumpli. Jak ja mam tu przeżyć bez imprez? Antonio ma co robić, jak Roma zacznie narzekać po prostu zaciągnie go do łóżka, Francis też kogoś wyrwie, kilka kilometrów od domku jest miasteczko, może znajdę tam jakiś bar i upiję się piwem.

28 października
Boże jak tu pięknie. Francis wyciągnął mnie na wycieczkę po pobliskim lesie, znalazłem szlak turystyczny, a na końcu wyciąg narciarski. Może to wina czasów gdy mieszkałem u Ivana, ale drzewa tu są piękne, nie mogę się doczekać gdy spadnie śnieg, wybiorę wtedy jakieś drzewko obok naszego domku i ozdobię je lampkami, które znalazłem na strychu, a potem siłą wyciągnę Antonia i jego ulubieńca na narty.

30 października
Wybraliśmy się do miasta, nasze zapasy doznały znacznego uszczuplenia, jak można tyle jeść? Wracając do mnie, wszystkie liście zmieniły kolor, tonacje czerwieni i pomarańczu. Francis wskazał na kilka jeleni. Wspaniałe! Nie licząc psów, to najpiękniejsze zwierzęta na ziemi. Majestatycznie przeszły wśród drzew. To miejsce to ukryty raj na ziemi. Cały czar prysł gdy przeszliśmy się wzdłuż ulicy, szwajcarzy chyba nie są przyzwyczajeni do albinosów.  Tak jak podejrzewałem, Francis poderwał kasjerkę w sklepie, zostawił mnie na rynku głównym na godzinę, wolę nie wiedzieć co robił z nią przez ten czas.

10 listopada
Francis mówił coś o sezonie polowań, wczoraj miał ochotę strzelić do sarny skubiącej trawę w naszym ogródku, wiem, że żartował aby podtrzymać rozmowę z Romano ale miałem ochotę go uderzyć. Zaczynam wariować, w domu jest temperatura jak w piecu a Antonio chodzi w swetrze i narzeka, że mu zimno. Przez to jeszcze bardziej mam ochotę aby spadł śnieg, zrobię mu tradycyjne mycie.

30 listopada
Wreszcie spadł śnieg. Rano przyjechał Szwajcaria powiedzieć nam o zasadach panujących na stokach narciarskich. Szlak turystyczny, na którym znaleźliśmy stok zostaje zamknięty i zasypany, więc na narty musimy jechać okrężną drogą, to kolejne dwie godziny jazdy. Po jego wyjściu zabrałem aparat Lovino i zrobiłem kilka zdjęć, wysłałem je przyjaciołom, a z kilku zrobiłem pocztówki. Wywaliłem Antonia przez barierkę tarasu prosto w białą pierzynę, sam po chwili wylądowałem obok, Ivan miał rację to tak jakbym wskoczył na poduszkę. Zmusiłem go do pomocy w odśnieżaniu, wpadłem na pomysł bitwy na śnieżki, wygrałem po tym jak zakopałem Francisa w zaspie. Przyjechał pług i zasypał podjazd oraz połowę mojego samochodu, znów mieliśmy zabawę przy odśnieżaniu, pod koniec Roma przyniósł nam gorącą czekoladę, jak chce to potrafi być słodki.

3 grudnia
W nocy znowu spadł śnieg, pług znowu powtórzył dowcip z odśnieżaniem. Francis, gdy w końcu wyleczył się po ostatnim śnieżnym „pochówku”, znów wylądował w śniegu, a wieczorem narzekał na ból w stawach, tylko Antonio miał poczucie winy z tego powodu.

19 grudnia
Znowu spadł śnieg. Przez zasypaną drogę nie możemy dotrzeć do miasta, jeśli znowu zostanę zmuszony do zjedzenia pasty zrobię z kucharza parówki. Nie mam już sił na odśnieżanie, Francis ledwo się rusza. Pieprzony pług śnieżny.

20 grudnia
Ile jeszcze tego białego gówna może spaść w nocy? Dłonie mam pokryte pęcherzami od łopaty. Antonio jest niemal przekonany, że jak tylko skończymy odśnieżać znów nadjedzie ten pieprzony pług.

24 grudnia
Francis pojechał do lekarza w mieście, przywiózł ze sobą dziewczynę ze sklepu, jak tylko pozbył się kataru zamknęli się w sypialni i nie wychodzili przez kilka godzin. Czuję się zazdrosny, tylko ja tu jestem sam.

25 grudnia
Wesołych Pierdolonych Świąt! Znowu spadł ten gówniany śnieg, Jak tylko dorwę tego skurwysyna od pługu śnieżnego. Przysięgam, zabiję. Jeśli na to nie wpadną, sam kupię kilka ton soli i posypie nią drogi.

28 grudnia
Przez trzy dni nie wyszliśmy z domu, nie licząc wielu godzin przy odśnieżaniu podjazdu. Nie wiem już nawet gdzie stoi mój samochód pogrzebany pod tym białym gównem. W wiadomościach przepowiedziano kolejną warstwę śniegu w nocy, chłopaki musieli mnie powstrzymać przed rzuceniem pilota w telewizor. Nawet nie chcę mi się myśleć ile to łopat śniegu.

29 grudnia
Meteorolog się mylił. Padało przez 20 godzin, to cały dzień! Pług śnieżny ugrzązł w osiemdziesięciu  centymetrach tego białego kurewstwa, a ten chuj przyszedł do nas aby pożyczyć łopatę. Kilka rozwaliłem już przy odśnieżaniu, a ostatnią miałem ochotę rozpierdolić na jego głowie.

3 stycznia
W końcu wytrzeźwiałem po sylwestrze, Szwajcaria wykazał się dobrocią przynosząc nam alkohol. Aby odciągnąć uwagę od migdalących się Latynosów, wykazałem się determinacją i oczyściłem samochód ze śniegu i wyjechałem do miasta po jedzenie. Gdy wracałem, pod mojego Brabusa wpadł pierdolony jeleń, żałuje, że nie dałem go zastrzelić Francisowi. Rozjebał mi całe auto, szkody na trzy tysiące.

4 stycznia
Szwajcaria zabrał moje ukochane autko do warsztatu, nie wiem kiedy będę mógł go odebrać.

14 lutego
Powinienem być już w domu, wyprowadzać psy na spacer i podziwiać cywilizację, a w zamian utknąłem tu w walentynki na totalnym zadupiu. Dziewczyna z miasta rzuciła Francisa i oboje musimy znosić zakochaną parę w domu.

15 lutego
Odebrałem samochód, nie wierzę jak mógł tak zardzewieć. Według mechanika to przez sól, którą posypywali drogi.

20 lutego
Nareszcie wróciłem do domu. Pierwsze co zrobiłem, to zabrałem psy na spacer po nieośnieżonym terenie, poderwałem jakąś laskę w mieście. Cywilizacja! Ludwig dopytywał się jak bawiliśmy się na nartach. Kurwa, ani razu nie byłem na nartach. Nie wiem jak ktoś o zdrowych zmysłach, może mieszkać na jakimś zadupiu w Alpach.
Uwaga! Są tu przekleństwa.

Kiedyś czytałam coś podobnego ale z Beskidami (chyba), tak czy inaczej coś z górami X3
Zrobiłam coś podobnego ale z udziałem BBF.

Hetalia by Hidekaz
© 2014 - 2024 Emo0Girl
Comments20
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
Skojarzyło mi się z nowym domkiem w Karkonoszach :)